Lewisa większość osób kojarzy z "Opowieściami z Narnii", podczas gdy dorobek tego pisarza obejmuje także powieści dla dorosłych czytelników. Narnia mnie zachwyciła więc z radością sięgnęłam po "Dopóki mamy twarze", która jest ostatnią książką Lewisa i chyba jednocześnie najważniejszą, ponieważ pracował nad nią od czasów studenckich aż do końca życia. Stanowi ona testament ojca gatunku fantasy.
Jest to prawdziwe arcydzieło Lewisa, pisane tak pięknym i prostym językiem jak Narnia, ale tchnące jeszcze potężniej magią słowa i opowieści. Ukazuje prawdę o życiu i ludzkiej naturze, o człowieku poddanym wiatrowi przeciwności losu, licznych rozterek moralnych, wreszcie zniewolonym swym zaślepieniem i grzechem, własną niewiarą, strachem i chorobliwą zazdrością.
W starożytnej krainie barbarzyńskiej Glome na dworze królewskim żyją dwie księżniczki. Jedna z nich jest piękna, natomiast druga nie została obdarzona urodą, jest wręcz przeraźliwie brzydka. Jej imię brzmi Orual i to ona jest narratorką całej historii. Autor doskonale wczuł się w jej rolę i świetnie ukazuje jej psychikę. Gdy okrutny król poślubia nową żonę na świat przychodzi ich przyrodnia siostra Istra, czyli Psyche. Jest niezwykle piękna, mądra i dobra. Wychowuje ją stary grecki mędrzec imieniem Lis oraz Orual, która dla Psyche stara się być ojcem i matką, pragnie nauczyć ją wszystkiego, co sama myśli i potrafi. Gdy Psyche dorasta lud zaczyna oddawać jej cześć jak bogini, pragnie, aby uzdrawiała i przyjmowała ofiary. Wówczas na królestwo spadają liczne plagi. Świątynia Ungit (Afrodyty) pragnie nasycić głód żądnej krwi bogini i przebłagać ją ofiarą. Nie może to być jednak zwykła ofiara, musi zostać złożona z najczystszej istoty w kraju, która poślubi Cień Bestii. Kapłani kierują swój wzrok w stronę pałacu...
"Dopóki mamy twarze" jest reinterpretacją starożytnego mitu o Kupidynie i Psyche. To piękna opowieść o miłości- tej pomieszanej z nienawiścią, zazdrością i egoizmem, a także o tej niespełnionej, którą Orual żywiła do swego najwierniejszego sługi i przyjaciela. Książka jest przesiąknięta wieloznacznością, cudowna do interpretacji. Lewis jako człowiek wierzący (w czasie wojny był ateistą) zawarł w niej dylematy osoby wątpiącej. Powieść ma najpiękniejsze z możliwych zakończeń, przepełnione nadzieją, wielką Nadzieją. Mistrz fantasy podkreśla, że życie jest tylko jedno i to my nadajemy mu sens. Trwajmy w Prawdzie, nie traćmy nigdy wiary w ludzi, wybaczajmy i dawajmy im zawsze kolejne szanse. Dostrzegajmy w każdym Człowieka. Bo bogowie istnieją. Naprawdę. "Dziś wiem, Panie, dlaczego nie udzielasz nam odpowiedzi. Sam jesteś odpowiedzią."
"Nie powinienem jednak łzami i błaganiem wpływać na ciebie, byś zmieniła zdanie przez wgląd na uczucia, jakie masz dla mnie. Nie taki jest sens miłości."