Muszę przyznać, że to moje pierwsze spotkanie z tym japońskim pisarzem, do tej pory czytałam tylko recenzje jego powieści, bardzo pozytywne. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam sięgając po raz pierwszy akurat po tę pozycję. Z jednej strony Murakami wywarł na mnie duże wrażenie, spodobał mi się jego talent do tworzenia realistycznych postaci i kreowania miniaturowych światów, z drugiej strony natomiast opowiadania są na wskroś melancholijne, przytłaczające i naznaczone "pieczątką z kwiatem wiśni". Mam na myśli fakt, że postacie i ich sposób myślenia są typowo japońskie, przez co ciężko jest zrozumieć motywy ich postępowania. Oczywiście trudno, żeby Murakami pisał o innych bohaterach, bardziej europejskich, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że ta azjatyckość stanowi pewną barierę w odbiorze, subtelną, ale zawsze.

Haruki Murakami w tym zbiorze sześciu opowiadań ukazuje losy zupełnie różnych i obcych sobie ludzi, a mimo to w jakiś sposób ze sobą powiązanych. Trzęsienie ziemi w Kobe w życiu każdego z nich odgrywa trochę inną, choć jednocześnie podobną rolę- stanowi punkt zwrotny w ich życiu. Moment, w którym zaczynają zadawać sobie ważne pytania, snują refleksje nad przeszłością, zaczynają modyfikować swoje relacje z innymi, często będące niezwykle skomplikowane i niewątpliwie trudne. Jest tu także sporo o miłości, choć nie do końca takiej romantycznej. Świat Murakamiego jest przesycony jego nieograniczoną wyobraźnią, żadne z opowiadań nie jest w najmniejszym stopniu banalne, są wręcz dziełem sztuki. Przypominają złożony japoński wachlarz- z wierzchu drobny, prawie filigranowy, po rozłożeniu, czyli dotarciu do metaforycznego dna opowieści, mieniący się barwą mądrości. "Wszystkie boże dzieci tańczą" to dobra i wymagająca lektura, która po przeczytaniu napełnia czytelnika Japonią po same brzegi. Choć jak na mój gust jest tu zbyt dużo smutku. Jednym słowem: Murakami i tak, i nie, ale na pewno na tym jednym zbiorze nie skończę.

Comments (10)

On 1 września 2010 15:46 , canicula pisze...

Esencjo odpowiedziałam na Twój komentarz pod wcześniejszym postem :)

 
On 1 września 2010 16:30 , ultramaryna pisze...

Murakami mnie właściwie nie ziębi i nie grzeje. "Na południe od granicy, na zachód od słońca" mnie wciągnęło, ale jakoś nie zachwyciło. "Przygoda z owcą" była specyficzna, ale nie wiem jak mam się ustosunkować do tej książki. A ten zbiór opowiadań nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Przeczytałam, bo przeczytałam i nic. Choć może to jeszcze dlatego, że wolę powieści od opowiadań. Chciałabym dorwać "Kronikę ptaka nakręcacza".

 
On 1 września 2010 16:34 , Nefrytowy Kot pisze...

A, dobrze wiedzieć, jak skomentuję to sprawdzę i skomentuję jeszcze raz;).
Co do Murakamiego, właśnie zabieram się za jego trzecią książkę. Czytałam "Norwegian Wood" i "Kronikę ptaka nakręcacza" i jestem zachwycona ("Norwegian Wood" przy tym bardziej mi się podobało), ale potrzebuję odstępów między kolejnymi powieściami, napełniają mnie jakimś smutkiem. I masz rację, bohaterowie są na wskroś japońscy, traktuję to jako ciekawostkę w momentach, w których nie czaję postępowania. Poza tym, Murakami ma na mnie jeszcze jeden ciekawy wpływ: po jego książkach strasznie chce mi się sprzątać - a to niezwykle interesujące;).

 
On 1 września 2010 16:50 , Nefrytowy Kot pisze...

Dobra, już jestem z powrotem;).
Więc, nie masz za co dziękować, to raczej ja mogę. Przez odejście z harcerstwa skopałam sobie wakacje i wciąż nie do końca mogę się odnaleźć, i kiedy sobie przeczytałam tego twojego posta i wyobraziłam, że sama to widziałam... Cóż, lazurowa woda i intensywne niebo to chyba najbardziej upragniony widok na świecie.
Co do tęsknoty, to czytałam ostatnio znowu "Silmarillion" i zwróciłam uwagę na słowa:"Tchnął więc w serce człowiecze tęsknotę przekraczającą granicę świata i nie dającą się zaspokoić tym, co na nim można znaleźć". Naprawdę lubię "Silmarillion", za każdym razem odkrywam w nim coś nowego.

 
On 1 września 2010 17:33 , canicula pisze...

Ultramaryna: Mnie właściwie podobała się forma opowiadania, ale to wszystko jest bardzo specyficzne ;) Po przeczytaniu odczułam głównie smutek i taką dziwną nostalgię- zdecydowanie niezbyt pozytywne wrażenia, ale związane z poważną tematyką opowiadań.

Esencja: Zdecydowanie muszę sięgnąć po "Norwegian Wood" i "Kronikę ptaka nakręcacza", może Murakami ukaże mi się z trochę innej strony (tej lepszej, mam nadzieję). W niektórych momentach- tak jak Ty- po prostu nie rozumiem, ale to zupełnie odmienny krąg kulturowy. Chyba w najbliższym czasie nie będę w stanie wziąć się za jakąś jego powieść, na razie za wszelką cenę staram się pozbyć tego smutku. Co do sprzątania- nawet mi o tym nie mów!- właśnie robię generalne porządki -.- a więc jednak jakieś dziwne powiązanie Murakamiego z porządkami istnieje.
"Cóż, lazurowa woda i intensywne niebo to chyba najbardziej upragniony widok na świecie"- zupełnie się z tym zgadzam ;)
Piękny cytat z "Silmarillionu". Wiesz, że ja jeszcze tego nie przeczytałam?.. Muszę koniecznie.

 
On 1 września 2010 20:26 , Nefrytowy Kot pisze...

Po tym "Ptaku nakręcaczu" wyszorowałam łazienkę od góry do dołu, wysprzątałam kuchnię i przewaliłam cały swój pokój, łącznie z ostatnimi pokładami bibelotów w najniższych szufladach - to naprawdę podejrzane, łazienki jeszcze w życiu tak nie sprzątałam;).
Wydaje mi się, że "Silmarillion" to jedna z tych książek, z którymi trzeba się zmierzyć, ale przyznam, że jest tam kilka nudnych fragmentów czy nieciekawych (bo ja naprawdę nie lubię dzieci Hurina).

 
On 1 września 2010 23:28 , Anonimowy pisze...

Opowiadań Murakamiego nie czytałam, bo jakoś nie lubię tej formy, ale poza tym poznałam kilka jego książek, które wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie (moja ulubiona to "Kafka nad morzem"). Uwielbiam go za realizm magiczny i zwięzłą narrację. I jeszcze za coś, czego nie potrafię uchwycić słowami - za ten taki "murakamiowski" klimat. W każdej jego powieści znajdziesz smutek, w mniejszym lub większym natężeniu, ale jednak.

 
On 2 września 2010 19:58 , Meme pisze...

No i kolejna pozytywna recenzja książki Murakamiego.... To ja się jak najszybciej wybieram na zakupy ;)

 
On 4 września 2010 11:01 , canicula pisze...

Esencja: Wniosek: chcesz mieć czysty dom- czytaj Murakamiego ;)

Bursztynowa: szkoda, że czasem ten smutek mnie przerasta...

Meme: Ja wolę pożyczać książki, choć parę pozycji chciałabym mieć u siebie na półce ;)

 
On 4 stycznia 2011 21:57 , biedronka pisze...

Wydaje mi się, że to właśnie zależy od odbiorcy .
Dla mnie kraina Murakinego jest odzwierciedleniem mej duszy.
Norwegian Wood wciągnęło mnie i ukradło światu na parę dobrych dni.
Musiałam przegryźć temat i dopiero wtedy odetchnęłam z spokojem :)